piątek, 27 stycznia 2017

Życie zaczyna się po pięćdziesiątce, czasem po dwóch.

Taak, trzeba to uczcić. Dzisiaj będzie świętowanie, nie za dużo, nie za mało, tak żeby w niedzielę rozpocząć z hukiem decydujące starcie. Nie będę wyzywał losu, ale jak nic nie stanie na przeszkodzie, to nie ma opcji, żeby w tym roku nie zakończyć tej Wielkiej Wojny. Nie chcę na siłę pisać bloga i wypełniać go motywującymi treściami pochodzącymi z obcych źródeł. Po co? Macie milion trzysta stron z obrazkami pięknych pań i panów , z sześciopakami a ostatnio nawet dziesięciopakami na brzuchu, oni zmotywują każdego… za lajka. Nie napiszę, że nie chcę, bo chcę mieć tych lajków trochę więcej, ale cóż, mam taki styl , który nie wszystkim odpowiada, bo jak ja coś napiszę, to musi być słodko- gorzkie.

Jak sięgam pamięcią, to tylko ze 3-4 lata w życiu nie miałem nadwagi i były to chyba najlepsze lata mojego życia. 





Byłem sprawny, wysportowany, silny, przedtem i potem zawsze było więcej kilogramów niż przewidywały normy. Ale cóż, taki los , metabolizm, lenistwo i inne takie. Jak wiecie, parę lat temu zrobiło się nieciekawie, ale to już było... 

Dawno temu zobaczyłem klip wideo do utworu: Bitter Sweet Symphony ,zespołu The Verve. Wcześniej usłyszałem piosenkę, która została w obleśny sposób wykorzystana do reklamy kilku produktów . Na szczęście, nie pamiętam dzisiaj tych reklam, ale jak widzę klip, to mnie tak , tam w dołku ściska, bo wokalista w nim występujący był bardzo podobny do mnie, gdy byłem chudy i dużo młodszy. A zresztą porównajcie sobie: Bitter Sweet Symphony The Verve

-Czy chcę wyglądać jak on? Nie, nie chcę wyglądać, jak on, bo źle wygląda, to tylko takie porównanie. Nie muszę się na nikim wzorować, choć mam głęboko zaszytą sympatię do kilku zajebistych postaci. Mogę z całą świadomością powiedzieć , że jestem sobą , nie udaję Greka Zorby, Marlona Brando ani Kerry’ego Kinga.

-Czy chcę się zmienić? Oczywiście, ale przed oczami mam tego samego człowieka, tylko osiemnastoletniego.

-Czy muszę być młody ? Nie muszę. i nigdy nie będę ,ale chcę odzyskać zdrowie i cieszyć się nim, jak kiedyś. Bo właśnie to sprawi mi największą radość i to będzie dla mnie największym prezentem na pięćdziesiątkę.

Pięćdziesiąt lat budowałem swój charakter, czy jest on dobry, czy zły, to już osądzi to Ktoś inny ,kiedyś, w innym życiu. 50 lat budowałem swój wygląd. Trudno jest zmienić go w rok, czy dwa. Z Wami pragnę podzielić się tylko jednym, ważnym wycinkiem tego czasu. Ten wycinek nie jest podobny, do kawałka tortu, który ponoć już leży w lodówce, to jest wycinek wzdłuż , jak kora z drzewa. 

Chciałbym coś jeszcze napisać…ale jest środek nocy i myślotok przesłania wizję.

Wypijcie dzisiaj za moje zdrowie, a ja odwdzięczę się tym samym . Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników. Wasze zdrowie !


sobota, 14 stycznia 2017

Exodus

Społeczność wybrana.

16 % ludzi w Polsce choruje na otyłość. Ponoć 50 % cierpi na nadwagę. Czy te miliony osób tworzą jakąś społeczność? Oczywiście, że tak, a zarazem,trochę nie. Otyli nie bardzo są komunikatywni z resztą społeczeństwa, jak wspomniał to mój kolega, są smutni, zamknięci , odcięci od realnego świata. W domu, po pracy siedzą przed "ołtarzami" telewizorów albo komputerów, oglądają co popadnie, korzystają z serwisów społecznościowych i zajadają smutki i cierpienia. Jak zobaczycie jakąś osobę, która na Facebooku nie ma w zdjęciu profilowym swojej facjaty, to wiadomo, nie lubi publikować swojego wizerunku, bo nie, bo pewnie grubas, bo ma jakiś feler, albo, bo pedofil, czy inny alien. Proszę się nie unosić, nikogo nie obrażam 😇

Tworzą społeczność , ale rzadko kiedy kontaktują się  w realu, częściej ,właśnie za pomocą mediów społecznościowych , różnych, nieważne jakich. Piszą o swoich chorobach ,problemach, zwierzają się z tajemnic o których sąsiadowi nie chcą wspomnieć. Zresztą ,chudy sąsiad widzi , jak grubas cierpi, widzi, o ile ma w sobie odrobinę empatii. Gruby myśli, że sąsiad nie widzi jego cierpienia, tylko obleśnego, sapiącego, śmierdzącego typa.

Nadal zaliczam się do tej grupy, mimo, że straciłem prawie 100 kg wagi. Jest pewna różnica, między nimi a mną , ja walczę nadal i znam sposoby na pozbycie się nadwagi.

Wszyscy otyli tworzą społeczność, która jest zniewolona reklamami jedzenia, piwa, lekarstw, cudownych suplementów, no bo skoro w telewizorni mówią o tym, to na pewno zdrowe. Ty , otyły człowieku masz być naszym klientem. Tobie dajemy lekarstwa na nadciśnienie, cukrzycę, abyś żył w błogiej nieświadomości i nie myślał o chorobach. Dalej bierz te 5-10 tabletek dziennie i dalej żryj pizzę z Owada, pij piwo i colę ,zażeraj się chipsami i innym badziewiem.

A co z pracą? No tak, musimy pracować, czasem nawet więcej od innych, bo szefowi nie spodoba się nasz wygląd i zacznie nas szykanować, dlatego grubi są czasem wyczuleni na punkcie efektów swojej pracy.

Plagi egipskie.

Wpadliśmy w błogą niewolę , z której niełatwo jest wyjść. Do czasu, w którym nie stanie się coś strasznego, co dotknie Nas i wyrwie z kajdan niewoli. Tak jak wszystkie plagi egipskie. Ktoś bliski umrze w wyniku powikłań związanych z otyłością. Wyciągnie nogi z powodu niewydolności serca. Odłoży łyżkę bo była choroba wątroby, nerek, tarczycy, czy trzustki albo rak. Połamie nogi, a tylko się przewrócił, czy umrze z powodu wylewu krwi do mózgu. Pytanie, czy nadal chcemy się z tej niewoli wyrwać, czy trwać dalej, żyjąc i olewając te plagi. Koniec starego roku i początek nowego, to dobry czas na wyjście z niewoli. Siłownie się zapełniają. Mojżesze od odchudzania zbierają wokół siebie wyznawców szkoły zdrowego odżywiania i odchudzania. Tworzą się grupy, które chcą mieć przewodnika, który ich wyprowadzi z „czarnej dziury”

Mojżesze.

Naród wybrany, musi mieć przywódcę, aby wyjść z „Gegiptu”, wyrwać się z niewoli Rozmazesa trzeciego, przejść daleką drogę przez stepy i pustynie . Po drodze widząc miraże zwane fatamorganą , kuszące złudnym poczuciem kresu drogi. Taki „Mojżesz” musi być wyraźną osobowością, dokładnie znać cel swojej drogi i mieć obcykany dokładny plan przejścia . Albo mu uwierzymy, albo polegniemy, bo jesteśmy na trudnym etapie, nie znamy dalszej drogi , nie wiemy, w którą stronę skręcić na rozstaju dróg, żeby „Gegipcjanie” nas nie dorwali, żeby nie zabłądzić i nie umrzeć z pragnienia. Nie znasz drogi , to się nie wychylaj, bo nie wiesz co czynisz. Słuchaj go i uwierz w to co robisz, bo odłożysz łyżkę na pustyni. Osobiście znałem jednego takiego „guru” odchudzania, niestety po pewnym czasie stwierdziłem, że gościu jest szarlatanem i chyba kłamcą. Zaprowadził mnie tylko w miejsce, które nazywa się „jojo” Więc wybierz go z głową i sercem , zaufaj. Masz rozum i słuchaj swojego mistrza, to wyjdziesz. Nie unoś się pychą, zachowaj pokorę , do końca, uwierz swojemu „Mojżeszowi”

„Morze Czerwone”

Gdy już jesteś daleko od miejsca niewoli, ale nie dotarłeś jeszcze do końca swojej drogi pojawia się otchłań ,gdy ją pokonasz, będziesz całkiem wolny. Niestety, tysiące stoją na brzegu tego morza i zaczynają plażować. W ruch idą grille, ukryte głęboko dzbany z winem i gorzałą. A Twój Mojżesz krzyczy do Ciebie :
- To nie koniec drogi ! Nasi prześladowcy nas gonią! Teraz chcecie się poddać? Zostało parę kilometrów cieśniny do pokonania a Wy odpoczywacie, biwakujecie?

Ludzie na brzegu mu nie wierzą, że przepłyną.Bo jak? Tyle tysięcy ich stoi i większość wątpi. Pewnie, potopiliby się w tej otchłani. Ale „guru” ma jeden patent w rękawie- wiarę w pomyślne zakończenie drogi. Staje więc na kamieniu i jak pisał Kaczmarski : „ …Ja Wam powiadam ,a kto chce niech wątpi, że się to morze przed nami rozstąpi”
I ma rację , teraz, gdy dokonałeś już tylu rzeczy niemożliwych, straciłeś tyle zbędnych kilogramów, nie wierzysz, że przejdziesz suchą nogą przez morze? Trudno, znam wielu takich, którzy tego dokonali i żyją. Trzeba uwierzyć w to, co się robi, inaczej będziecie plażować na brzegu, aż „Gegipcjanie” Was znowu dopadną.

„Kamienne tablice”

Na końcu drogi musicie odnaleźć Wasze kamienne tablice, są one zbiorem przykazań dla byłego grubasa. Co mi wolno, czego nie wolno, co robić, żeby utrzymać wagę, i co zrobić, gdy zgrzeszysz. A grzeszy każdy, tylko że Ci, którzy przeszli ten cały „Exodus” wiedzą kiedy przestać. Czego i ja życzę Wam i sobie.








sobota, 7 stycznia 2017

Gównoburza

Przed świętami już czułem się źle, bolała mnie głowa , właściwie twarz wokół nosa i oczu. Nic z tym nie robiłem, bo nie było tragedii. Po świętach zrobiło się gorzej, zaczęło mi grać w oskrzelach, a samopoczucie stało się tragiczne. Z nosa leciało, głowa bolała. Z uwagi na to, że niedawno brałem antybiotyki i niezbyt dobrze wpłynęło to na tempo mojego odchudzania. Poza tym, ponoć wyjałowiłem sobie florę jelitową, postanowiłem więc samodzielnie, bez pomocy owych „anty” zawalczyć o zdrowie. Zacząłem żreć czosnek z miodem, kajenem i cytryną, a potem poprosiłem znajomych o udostępnienie przepisów na skuteczne specyfiki domowej roboty, o których słyszałem już wcześniej, że działają, jak antybiotyk. Odzew był całkiem niezły, wybrałem dwa sposoby. Pierwszy , to było faszerowanie się dużą ilością witaminy C i do tego kurkumą z miodem i pieprzem i witaminą D 3(?) . Brałem wg zaleceń, niby było trochę lepiej, ale przed Świętem Trzech Króli, kupiłem dodatkowo Neosine. Nie wiem, która terapia zadziałała lepiej, ale przyznam, że dzisiaj tj 7.01.2016 czuję się 10 razy lepiej. Nabieram chęci do życia. 

Ale w sumie, to nie tym miało być. Przy okazji przeszukałem Internety i znalazłem wiele ciekawych rzeczy na temat alternatywnych metod leczenia, szczególnie leczenia raka , chorób przewlekłych i nieuleczalnych. Zacznijmy od wykładu, jaki znalazłem na Youtube na temat właściwości leczniczych witaminy C, a właściwie kwasu L-askorbinowego. Dowiedziałem się, że duże dawki witaminy C w postaci askorbinianu sodu , mogą zlikwidować raka i wiele innych poważnych chorób. Witamina C jest antyoksydantem, czyli może likwidować działanie wolnych rodników w naszym organizmie. Pod tymi wiadomościami podpisywał się pewien inżynier- hipnoterapeuta, który nie jest lekarzem, ale stara się uświadomić ludzkość , jaką siłę mają alternatywne metody leczenia. Czy ma rację, tego nie wiem, nie jestem żadnym fachowcem w tej dziedzinie. Wiem natomiast, że jak ktoś każe sobie płacić 150 zł za udział w seminarium , gdzie gościu nie jest nawet lekarzem, to brzmi to podejrzanie. Czy facet jest autorytetem? Dla mnie , nie jest, ale zwraca uwagę , na „ukryte terapie” które mogą pomóc. Ja tylko skorzystałem ze starej wiedzy ludzkości, że jak człowiek ma braki witaminy C , to różne świństwa mogą się przyplątać. Uzupełniam z nawiązką i działa. Słyszałem także o stosowaniu na przeziębienia koncentratu spiruliny. Znany fajter go polecał. 

W Internecie można znaleźć wiele różnych sposobów na leczenie chorób, od lekkich do ciężkich. Wierzę , że nie będziecie ślepo ufać niesprawdzonym metodom. Trzeba używać głowy , żeby wyciągać z sieci wartościową wiedzę. Szamanom też można czasem wierzyć, ale trzeba ich też krytykować. W kwestii odchudzania jest podobnie, nie wierzcie w diety „cud” ”… i mówiłem to ja , Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Łubudubu, łubudubu… „