sobota, 14 stycznia 2017

Exodus

Społeczność wybrana.

16 % ludzi w Polsce choruje na otyłość. Ponoć 50 % cierpi na nadwagę. Czy te miliony osób tworzą jakąś społeczność? Oczywiście, że tak, a zarazem,trochę nie. Otyli nie bardzo są komunikatywni z resztą społeczeństwa, jak wspomniał to mój kolega, są smutni, zamknięci , odcięci od realnego świata. W domu, po pracy siedzą przed "ołtarzami" telewizorów albo komputerów, oglądają co popadnie, korzystają z serwisów społecznościowych i zajadają smutki i cierpienia. Jak zobaczycie jakąś osobę, która na Facebooku nie ma w zdjęciu profilowym swojej facjaty, to wiadomo, nie lubi publikować swojego wizerunku, bo nie, bo pewnie grubas, bo ma jakiś feler, albo, bo pedofil, czy inny alien. Proszę się nie unosić, nikogo nie obrażam 😇

Tworzą społeczność , ale rzadko kiedy kontaktują się  w realu, częściej ,właśnie za pomocą mediów społecznościowych , różnych, nieważne jakich. Piszą o swoich chorobach ,problemach, zwierzają się z tajemnic o których sąsiadowi nie chcą wspomnieć. Zresztą ,chudy sąsiad widzi , jak grubas cierpi, widzi, o ile ma w sobie odrobinę empatii. Gruby myśli, że sąsiad nie widzi jego cierpienia, tylko obleśnego, sapiącego, śmierdzącego typa.

Nadal zaliczam się do tej grupy, mimo, że straciłem prawie 100 kg wagi. Jest pewna różnica, między nimi a mną , ja walczę nadal i znam sposoby na pozbycie się nadwagi.

Wszyscy otyli tworzą społeczność, która jest zniewolona reklamami jedzenia, piwa, lekarstw, cudownych suplementów, no bo skoro w telewizorni mówią o tym, to na pewno zdrowe. Ty , otyły człowieku masz być naszym klientem. Tobie dajemy lekarstwa na nadciśnienie, cukrzycę, abyś żył w błogiej nieświadomości i nie myślał o chorobach. Dalej bierz te 5-10 tabletek dziennie i dalej żryj pizzę z Owada, pij piwo i colę ,zażeraj się chipsami i innym badziewiem.

A co z pracą? No tak, musimy pracować, czasem nawet więcej od innych, bo szefowi nie spodoba się nasz wygląd i zacznie nas szykanować, dlatego grubi są czasem wyczuleni na punkcie efektów swojej pracy.

Plagi egipskie.

Wpadliśmy w błogą niewolę , z której niełatwo jest wyjść. Do czasu, w którym nie stanie się coś strasznego, co dotknie Nas i wyrwie z kajdan niewoli. Tak jak wszystkie plagi egipskie. Ktoś bliski umrze w wyniku powikłań związanych z otyłością. Wyciągnie nogi z powodu niewydolności serca. Odłoży łyżkę bo była choroba wątroby, nerek, tarczycy, czy trzustki albo rak. Połamie nogi, a tylko się przewrócił, czy umrze z powodu wylewu krwi do mózgu. Pytanie, czy nadal chcemy się z tej niewoli wyrwać, czy trwać dalej, żyjąc i olewając te plagi. Koniec starego roku i początek nowego, to dobry czas na wyjście z niewoli. Siłownie się zapełniają. Mojżesze od odchudzania zbierają wokół siebie wyznawców szkoły zdrowego odżywiania i odchudzania. Tworzą się grupy, które chcą mieć przewodnika, który ich wyprowadzi z „czarnej dziury”

Mojżesze.

Naród wybrany, musi mieć przywódcę, aby wyjść z „Gegiptu”, wyrwać się z niewoli Rozmazesa trzeciego, przejść daleką drogę przez stepy i pustynie . Po drodze widząc miraże zwane fatamorganą , kuszące złudnym poczuciem kresu drogi. Taki „Mojżesz” musi być wyraźną osobowością, dokładnie znać cel swojej drogi i mieć obcykany dokładny plan przejścia . Albo mu uwierzymy, albo polegniemy, bo jesteśmy na trudnym etapie, nie znamy dalszej drogi , nie wiemy, w którą stronę skręcić na rozstaju dróg, żeby „Gegipcjanie” nas nie dorwali, żeby nie zabłądzić i nie umrzeć z pragnienia. Nie znasz drogi , to się nie wychylaj, bo nie wiesz co czynisz. Słuchaj go i uwierz w to co robisz, bo odłożysz łyżkę na pustyni. Osobiście znałem jednego takiego „guru” odchudzania, niestety po pewnym czasie stwierdziłem, że gościu jest szarlatanem i chyba kłamcą. Zaprowadził mnie tylko w miejsce, które nazywa się „jojo” Więc wybierz go z głową i sercem , zaufaj. Masz rozum i słuchaj swojego mistrza, to wyjdziesz. Nie unoś się pychą, zachowaj pokorę , do końca, uwierz swojemu „Mojżeszowi”

„Morze Czerwone”

Gdy już jesteś daleko od miejsca niewoli, ale nie dotarłeś jeszcze do końca swojej drogi pojawia się otchłań ,gdy ją pokonasz, będziesz całkiem wolny. Niestety, tysiące stoją na brzegu tego morza i zaczynają plażować. W ruch idą grille, ukryte głęboko dzbany z winem i gorzałą. A Twój Mojżesz krzyczy do Ciebie :
- To nie koniec drogi ! Nasi prześladowcy nas gonią! Teraz chcecie się poddać? Zostało parę kilometrów cieśniny do pokonania a Wy odpoczywacie, biwakujecie?

Ludzie na brzegu mu nie wierzą, że przepłyną.Bo jak? Tyle tysięcy ich stoi i większość wątpi. Pewnie, potopiliby się w tej otchłani. Ale „guru” ma jeden patent w rękawie- wiarę w pomyślne zakończenie drogi. Staje więc na kamieniu i jak pisał Kaczmarski : „ …Ja Wam powiadam ,a kto chce niech wątpi, że się to morze przed nami rozstąpi”
I ma rację , teraz, gdy dokonałeś już tylu rzeczy niemożliwych, straciłeś tyle zbędnych kilogramów, nie wierzysz, że przejdziesz suchą nogą przez morze? Trudno, znam wielu takich, którzy tego dokonali i żyją. Trzeba uwierzyć w to, co się robi, inaczej będziecie plażować na brzegu, aż „Gegipcjanie” Was znowu dopadną.

„Kamienne tablice”

Na końcu drogi musicie odnaleźć Wasze kamienne tablice, są one zbiorem przykazań dla byłego grubasa. Co mi wolno, czego nie wolno, co robić, żeby utrzymać wagę, i co zrobić, gdy zgrzeszysz. A grzeszy każdy, tylko że Ci, którzy przeszli ten cały „Exodus” wiedzą kiedy przestać. Czego i ja życzę Wam i sobie.








2 komentarze: