środa, 22 listopada 2017

Maszyna śmierci.

Przez lata od zakończenia treningów judo, nie miałem większej aktywności fizycznej. Wiele diet i ich przerwań doprowadziły mnie do ogromnej wagi, której na początku tej ostatniej , skutecznej diety, nawet nie znałem dokładnie. Skala 180 kg w mojej domowej wadze dawno przestała wskazywać i pokazywała tylko : " error " Dieta wymusiła na mnie powrót do treningów. Nie były to treningi rozwijające technikę judo, ani rozwój ciała, tylko powrót do stanu normalności. Po prostu musiałem ćwiczyć, żeby żyć.

Pierwszym treningiem był spacer w basenie, bo normalnie nie mogłem chodzić. Po mniej niż 100 metrach dostawałem zadyszki i bólów kręgosłupa.Potem zacząłem pedałować na rowerze poziomym. Rozszerzeniem treningów na rowerze poziomym była rozgrzewka na "maszynie śmierci" 




5 minut, które rozwalały mnie od środka,
5 minut, które powodowały bóle kolan,
5 minut, które powodowały ogromne bóle kręgosłupa,
5 minut, dzięki którym zadyszka stawała się mniejsza,
5 minut, które były przyczynkiem do powrotu do żywych.


Oglądając reklamy w tv, widzieliście, bo i ja widziałem, uśmiechnięte panie ćwiczące na maszynie eliptycznej inaczej zwanej Orbitrekiem. Nawet chciałem taką maszynę kupić kiedyś, przecież te panie są zadowolone, więc pewnie lekko się na niej ćwiczy. Nic bardziej mylnego dla 230 kilogramowego grubasa. Kupiłbym, spłacał , a maszyna by stała w kącie.


No dobra, nie do końca napisałem prawdę. Wcale nie wytrzymywałem 5 minut rozgrzewki na tej maszynie. Oszukiwałem, rozgrzewałem się na rowerze poziomym. Tak przynajmniej zakończyły się pierwsze wejścia na elipsę. Potem stopniowo próbowałem, najpierw po minucie musiałem zejść i usiąść, potem po dwóch minutach zatrzymywałem maszynę, nie schodząc z niej i jeszcze jedna minuta potem, itd. W końcu udało mi się z bólem skończyć pięciominutową rozgrzewkę na Niej. Dalszy trening odbywał się na rowerze poziomym.

Takie były początki, 3 lata temu. Potem trening się rozwijał i gdy przeprowadzałem trening cardio, to jednym z elementów po rozgrzewce i brzuchach , było 20 minut na maszynie eliptycznej w tętnie powyżej 70% HR max. Było podobnie jak z pięciominutową rozgrzewką, najpierw 5 minut i na rower poziomy, potem 10 minut i na rower poziomy potem 15 i w końcu 20 minut. Udało się !!!

Dzisiaj , rozgrzewka na Orbitreku nie stanowi problemu. 20 minut w tętnie 135-140 też nie stanowi większego problemu, poza kryzysem , który przychodzi mniej więcej po 10 minutach, ale myślę wtedy o czymś przyjemnym i przechodzi. Mógłbym dłużej "dawać" na Niej.  Nie muszę. Wolę rower. Swoją drogą zazdroszczę biegaczom biegania, niestety wolę nie przeciążać kolana. Warto było przeżywać tortury na Niej.

 Zdjęcia niestety nie moje , pochodzą z Wikipedii , Pixabay i Pexels. Jakoś nikt nie ma ochoty zrobić mi fotki 😁😁😁

Miejcie szacunek dla "maszyny śmierci"

niedziela, 12 listopada 2017

Lajk ? Hejt ?

Moi drodzy Czytelnicy !
Wiem, że cicho ostatnio, ale przecież nie będę pisał "na siłę" na moim blogu o walce z ciężką chorobą nazywaną otyłością. To jest choroba psychiczna, ale i choroba ciała. W każdej chorobie są upadki i wzloty.Są dni, kiedy patrzymy w przyszłość z przekonaniem, że uda się "na pewno" trwa to jakiś czas. Potem przychodzi moment zwątpienia i refleksji, co ja źle robię , że nie idzie? W końcu nadchodzą dni totalnej załamki i odwrócenia biegu wydarzeń, jakbym się cofnął ileś miesięcy do tyłu. Każdy tak ma, nie każdy ma konstruktywne wsparcie. Łatwo jest powiedzieć grubasowi: złapałeś znowu parę kilogramów. Trudno jest zapytać grubasa, co się dzieje i wspomóc ciepłym słowem albo milczeniem popartym jakimś zdarzeniem. Jest takie brzydkie słowo na h , to "hejt" Bo takie coś odczuwam , obserwując zachowania kilku moich znajomych. Stąd bierze częściowo niechęć do pisania.

Moi Drodzy!
Udostępniajcie. Nie piszę tego bloga dla pieniędzy, tylko dla udokumentowania kilku rzeczy związanych z odchudzaniem. Piszę dla ostrzeżenia ludzi, którzy zebrali za dużo kilogramów w sobie. Może ich spotkać śmierć albo ciężkie choroby. Nic z tego nie mam. Więc nich będzie chociaż satysfakcja, że komuś pomogłem. Każdy z wpisów to nie lanie wody, tylko przemyślane słowa, które gromadzą się w mojej głowie. Na twardym dysku leży kilka opowieści, które pojawią się , a może i nie, bo są właśnie o hejcie. "Adwokat Diabła" to jeden z tekstów, który mam obawy opublikować, drugi to "Straszny Dwór" . Oba napisałem po pewnych wydarzeniach w pewnym miejscu, pięć miesięcy temu. Leżą "w szufladzie"
Co do odchudzania, to muszę zmartwić kilka osób : JEST OK, wszystko pod kontrolą.
Pozdrawiam i zapraszam do udostępniania.