wtorek, 31 maja 2016

Wyzwanie

Dwa tygodnie temu, kupiłem sobie lekko za małą marynarkę. W ten sposób uruchomiłem motywację do dalszego działania. Miarka pokazywała 115 cm w talii. Dzisiaj pokazała 110 cm. Plan jest taki, aby była idealna pod koniec czerwca. Uda się???


niedziela, 29 maja 2016

Turcja

Poruszanie się wśród obcych ludzi stanowi wyzwanie dla grubasa. Weź pojedź za granicę i to do kraju, gdzie nie widać za dużo podobnych do Ciebie. W hotelu , przy recepcji wzbudzasz wszelkie negatywne uczucia , gdy patrzy na Ciebie obsługa tego przybytku. Pewnie myślą …o k…., gdzie on się tak upasł, jaki gruby !!! Za plecami gównażeria przedrzeźnia Twój słoniowy chód. Niektórzy z kolei , ci starsi, patrzą z pożałowaniem. Kontrola paszportowa na lotnisku przygląda się, czy aby pod ubraniem jakiegoś pasa szahida nie ukrywa. Albo doklejonego pod koszulą drugiego człowieka. Urodę ponoć lekko południową mam , więc może jakiś wojownik? Dobrze, że nie miałem jakiejś galabiji założonej, bo pomyśleli by, że Arab . A potem zwiedzanie w upale , gdzie w cieniu 35 stopni. Nie da się, byłem tu i tam i wielu rzeczy nie widziałem, bo nie doszedłem tam, gdzie reszta grupy.

środa, 18 maja 2016

Choroba a dieta

Trudny temat. Nie chodzi mi o bardzo ciężkie choroby, bo niektóre z nich uniemożliwiają odchudzanie. Ale takie ,których nie mieliśmy przed jego rozpoczęciem . Nie pisałbym o tym, gdyby nie zdarzyło się to także mnie. Zaczęło się od zwykłego przeziębienia, które potem przeszło w grubszą sprawę, musiałem brać antybiotyki. Ponieważ moja dieta jest bez soli, to każde odstępstwo od diety, zjedzenie gryza kiełbasy, czy czegoś innego posolonego, od razu kończy się zatrzymaniem niechcianej wody w organiźmie. Opadłem z sił. Spałem i spałem , w końcu przyszła pora na jedzenie, bo głód mnie dorwał i nie chciał odpuścić . Leżenie w łóżku spowodowało to, że rozregulowałem systematyczność posiłków i ich skład. Nie chciało mi się przygotować posiłków bez soli, więc otwierałem lodówkę i jadłem to, co w niej znalazłem. Skutek był taki, że waga się podniosła. 
Dwa miesiące później- druga choroba, tym razem dużo gorzej - zapalenie jądra , bo sobie w lato na glebie posiedziałem. Najpierw lekkie pieczenie i zawroty głowy , nie wytrzymałem rozpoczęcia roku szkolnego, poszedłem do lekarza, znowu antybiotyk ,niby przeszło. Miesiąc później zrobiło się fatalnie. Napuchło , zrobiło się ciężkie , ból i osłabienie jakiego jeszcze nie doznałem. Skierowanie do szpitala. W szpitalu powiedzieli , że nie muszę zostawać , a lekarz dodał : Ale jak pan wróci do domu ? Nie jest pan w stanie kierować. Wróciłem samochodem, bo przecież Opel też człowiek i nie zostawię go pod szpitalem :) Leżałem tak w łóżku i kwiczałem. O przygotowaniu posiłków z diety , przez parę dni, nie było mowy- ja bez sił, żona w pracy. Starałem się jeść po prostu niskokalorycznie. Torba leków, antybiotyk i tak przez miesiąc. Efekt ? Zatrzymanie odchudzania i nawet parę kg w plecy. Trudno, zdrowie ważniejsze. O treningach mogłem zapomnieć. Walkę podjąłem bezzwłocznie .Efekty jednak nie są tak spektakularne , jak na początku. Wojna trwa i walczę by wróg wreszcie skapitulował.

poniedziałek, 16 maja 2016

Wanna

Wanna , to ciekawe urządzenie. 
Tak się składa, że w kącie łazienki kiedyś, w czasie remontu, nie mogłem wstawić wanny dłuższej niż 1,6m, ale wystarcza. Przy otyłości pierwszego stopnia, było jeszcze ok. poza tym, że zużywałem dużo mniej wody, niż moja żona, czy córka. Lubiłem wannę. Potem rosłem, rosłem, aż urosłem tak, że korzystanie z wanny nie było możliwe. Nie dosyć, że wlewałem już bardzo niewiele wody, to nie mogłem w niej się poruszać. Moje ciało tak skutecznie wypełniało wannę, że przy każdym ruchu, ta niewielka ilość wody, która w niej była, wylewała się. A wstać i wyjść z wanny wymagało wręcz cyrkowych umiejętności. W końcu stało się to niemożliwe. Został tylko prysznic w wannie , a i wchodzić do niej , to był problem. Musiałem uważać, żeby nie uszkodzić sobie kostki, czy kolana i trzymałem się ściany. Umycie się, też sprawiało problem ,trudno było dotrzeć tu i tam.
Od tamtego czasu do wanny mogę wlewać coraz więcej wody. Coraz większe wydatki , może jednak wrócić do prysznica Nosz…90kg obywatela mniej.

poniedziałek, 9 maja 2016

Po co?

Ktoś zapytał się mnie, po co to piszę?
Piszę, bo jestem nauczycielem, niosącym kaganek oświaty. Wiem, jak trudno zapanować jest nad pokusami, które czyhają na Nas za każdym rogiem ulicy. Czując głód idziesz ulicą i zobaczysz MacDolaba i co nie skusi Cię? Albo wpadniesz w zły nastrój i polecisz do monopolu po flaszkę albo w końcu nażresz się w nocy, ze stresu, wtedy przychodzi ukojenie nerwów. Spać się chce, bo cukier skoczył. Tyle, że rano na wadze będzie 1-2 kg więcej. I tak dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku i uzbiera się te 50, 100, czy 150 kg więcej. Jeżeli nie rozpocząłeś jeszcze odchudzania, to zatrzymaj się i pomyśl, czy warto tak żyć .
Wróćmy do odpowiedzi na pytanie postawione na początku. Jednym z motywów tej pisaniny jest, egoistyczna chęć pomocy sobie. Wzmacnianie się do dalszej walki.
Chcę także pomóc Wam, czytelnicy, wzmocnić się, zmotywować. Nazwa bloga to nie przypadek, dla mnie są to bitwy staczane ze sobą o każdy kilogram. Bitwy tworzą wojnę, o zdrowie i dalsze życie. Przede mną jeszcze około 40 kg. Walczę i chcę Was zarazić tą walką.Bo życie może się urwać,z dnia na dzień,z powodu tych kilogramów. Najlepszą nauką jest przykład, teorii można się nauczyć. Przykład dodaje mocy, skoro On mógł , to ja też mogę, a coo? Odchudzanie to nie zawody, nie liczy się kto pierwszy osiągnie metę, będzie miał najlepszy wynik. Liczy się ukończenie zawodów, jak ukończysz to zwyciężyłeś. Chciałbym przebiec maraton, na podsumowanie tej walki, nie wiem, czy mi się uda, kolano przeszkadza, wolę nie biegać. A może maraton rowerowy?

niedziela, 8 maja 2016

Monika



Poniższy tekst napisała moja znajoma , Monika .Godzien uwagi, jeśli tracisz wiarę w siebie.Tekst skopiowałem za zgodą autorki.

Dobry wieczór i na dobranoc, słowo na niedzielę .Zainspirowana wydarzeniami ostatnich dni nie wiem..., czy w siebie wierzę... Ale co to ma wspólnego z Tobą? 
Ten post mówi o uciekaniu..., o tym jak powinniśmy samemu przestać chować się przed dobrymi okazjami, przestać wątpić w swoje zdolności i zacząć w siebie naprawdę wierzyć. Dlaczego? Pomyślcie, jak wielu rzeczy nie zrobilismy albo nawet nie spróbowalismy, ponieważ brakowało nam wiary w siebie..
Czasami, mimo wielu lat doświadczenia, dużych umiejętności i właściwego przygotowania, wątpliwości potrafią się zakraść w najmniej spodziewanej chwili, prawda? Czy naprawdę mogę to zrobić? Inni są lepsi, mądrzejsi, bardziej wartościowi niż ja.
Co sobie inni pomyślą, kiedy to zrobię czy powiem, nie... nie chcę i nie mogę ryzykować porażki. Sukces nie jest dla mnie. Ale..wiary w siebie można się nauczyć, nie tylko od sieie ale od innych, wszyscy możemy być elastyczni i zmieniać się, z biegiem dni, miesięcy, lat. 
To oznacza, że jednym z pierwszych kroków, jaki musisz wykonać, to odrzucić wiele ograniczających Cię myśli, które masz o sobie; myśli, które nagromadziły się w trakcie całego swojego życia, pokonać negatywny głos w sobie.
Kiedy zaczniesz w siebie wątpić, posłuchaj przez chwilę tego małego, negatywnego, wewnętrznego głosiku -nie nie dam rady.. Powiedz sobie: To nie jest mój prawdziwy głos!, następnie zacznij z nim walczyć, a następnie naucz się go ignorować, i zamień tą słabość w siłę.Kiedy skupiamy się na tym, co z nami jest nie tak, zamiast na tym, co jest w porządku, wtedy tracimy szansę na budowanie solidnej wiary w siebie, stwórzmy swoje super moce i zapiszmy wszelkiego rodzaju inne pozytywne cechy czy je posiadasz czy też nie .. np siła, godność, spokój, inteligencja, humor, charyzma, seksapil, otwartość, szczerość, determinacja itp...
Porozmawiaj ze sobą, pomyśl, co powiesz komuś, w kogo wierzysz, gdyby zaczął okazywać wątpliwości i powiedz te same rzeczy do siebie. Możesz to zrobić, niepokój to coś naturalnego, dbasz o to, co robisz, masz doświadczenie i kompetencje idź i przestań się mazać. Jak się nie uda powiedz: a będę dumny bo się starałem.. wiara w siebie polega na stworzeniu wizji, tego, co chcesz zrobić lub kim chcesz być
Część wiary w siebie pochodzi z akceptacji swoich słabości i radzenia sobie w życiu z nimi. Wiara w siebie umożliwia popełnianie błędów i radzenie sobie z potknięciami, poprzez widzenie ich takimi, jakie są: to drobnostki, a nie koniec świata. Dzięki temu przestaniesz uciekać przed wieloma okazjami, które mogą być dla Ciebie potencjalnymi życiowymi szansami. Bierz wszystko, a dostrzeżesz też coś jeszcze, że kiedy rośnie pewność siebie, ludzie dookoła też zaczynają bardziej w Ciebie wierzyć.
Miłych snów, Kochani .

piątek, 6 maja 2016

Krew

Zaniosłem dzisiaj do badania mocz w pięknym plastikowym wiad... yyy... pudełku. Krwi nie mogłem zanieść, ale zasiadłem na fotelu do pobierania. Lekko zdenerwowany oczekiwałem na panią pielęgniarkę. Przyszła, po cichutku, bardzo fachowo pobrała mi krew. Po raz pierwszy, od wielu lat nie słyszałem narzekania, że : ...gdzie te żyły? Nie ma gdzie się wbić!   

czwartek, 5 maja 2016

Gacie

Po wczorajszych smutnych rozważaniach, czas na poprawę humoru...  Poniżej spodnie dresowe w które ledwo wchodziłem ...


środa, 4 maja 2016

Hardkorowy szpital

Czy myślałeś kiedyś, puszysty puchu marny, co by było gdybyś wylądował w szpitalu? Ważąc 150,180,230kg, być na oddziale? Odpowiedź jest w sumie prosta. Jeżeli byłaby to ręka, to pół biedy, z resztą ciała, już cała bieda. Leżysz w łóżku i gnijesz. Na prostą do wyleczenia chorobę mógłbyś nie wyjść ze szpitala. Do takiego grubasa trzeba zaangażować 6 krewkich siostrzyczek aby go przenieść z wózka na stół operacyjny. Zaraz, jaki stół? Podobno te stoły wytrzymują do 150 kg. Mogło by się skończyć wypisaniem delikwenta do domu z powodu braku możliwości technicznych wykonania operacji. A badanie rezonansem? Tam można w ogóle nie wjechać, urządzenie się zarwie, jak w którymś odcinku Dr House’a. A siostry będą Cię traktować tak samo jak innych, nie wiedząc, że taki grubas potrzebuje szczególnej opieki. Jak zauważy, że go olewają, to stanie się wredny i zły. I co wtedy? A jak z zachowaniem czystości osobistej?
Lepiej pomyśl, grubasku miły, co mogłoby się stać, gdybyś nie zaczął się odchudzać. Sam przeżyłem namiastkę tego, ważąc około 160 kg i będąc pacjentem w szpitalu. A gdybym wylądował ważąc prawie 230kg , jak na początku odchudzania ? Pomyśl, dla mnie, to jest jeden z motywów.