czwartek, 29 grudnia 2016

Hejterka.


Przeczytałem dzisiaj wpis na Internetach, który rozwalił mój obecny system wartości. Pewna gówniara, naście lat nabijała się w nim z ludzi walczących o powrót do normalności. Chlałeś, ćpałeś, żarłeś , czy oddawałeś się innym nałogom, to teraz cierp ! Tak można zrozumieć to, co było tam napisane. Zagotowałem się cały, chciałem odpisać gówniarce, ale to, że jestem od niej dużo starszy zaważyło, że dałem sobie spokój. 

Czy naprawdę, tak Nas widzi młodzież? Czy to wyjątek ? Czy śmieją się z Nas po kątach? Ciemna strona mocy się we mnie obudziła i chciałem pożegnać te wszystkie fejzbuki , blogi i inne kółka wzajemnej adoracji i walnąć komputerem o ścianę.

Szkoda komputera, szkoda nerwów. Tam są moi znajomi, prawdziwi i Ci , których znam tylko z wirtualnego świata. Warto ich opuścić? Pożegnać , tylko dlatego, że jakiś gówniarz nie doświadczył jeszcze smaku życia? Zamknąć sobie okno na świat ? 

Czy przypomni sobie, to co napisał , kiedy dosięgnie go choroba, otyłość albo alkoholizm? Nie, będzie raczej chciał zapomnieć o błędach młodości, jęcząc i prosząc Boga o zdrowie i przywrócenie sprawności. Niech spojrzy na swoich znajomych w klasie, szkole, czy na podwórku, niektórzy już nie mogą chodzić i siedzą w domu , w ciężkiej depresji zajadając swoje problemy. 

Jeszcze tego nie widzi, jak dojrzeje, to już będzie miała na plecach naklejkę - hejter.

Gdzie są rodzice tych dzieci ? Może w tym czasie, kiedy ich dziecko pisze głupoty, pracują po 20 godzin na dobę ,a może leżą gdzieś pijani, czy zaćpani  i mają wszystko gdzieś?

Przepraszam Was moi Drodzy Czytelnicy, ale musiałem jakoś zareagować. Wyładować nagromadzone pokłady energii ciemnej strony mocy.

Dobra, przeszło ...




środa, 28 grudnia 2016

Niebiańskie zapachy.

Cóż to za zapach unosi się nad świątecznym stołem? Czym pachnie w pizzerii ? A w makdolabie ? Tym samym pachnie w Kurczaku Fajnie Cuchnącym, ponoć pieczonym z piórami. I NIKT nie powie, że to ohydny zapach, to piękny zapach, który przy okazji zachęca nas do jedzenia. I nikt nikomu nie zabroni jeść tych wszystkich specjałów, dopóki waga, poziom glukozy i ciśnienie krwi oraz pozostałe wyniki badań są w normie.

Wąska jest „miedza” między zdrowiem a chorobą, często nie dostrzegamy jej. Do czasu, kiedy odwiedzicie lekarza a on, ni stąd , ni zowąd zmierzy nam ciśnienie krwi, czy poziom glukozy, poprosi nas o wdepnięcie na wagę i okaże się, że tu za dużo i tam za dużo. Wtedy blady strach pada na łeb i robi się nagle słabo. Żołądek się ściska , a wychodzimy od lekarza z obietnicą krótszego życia o 10-20 lat. W panice , nie wiemy co zrobić, gdzie szukać pomocy i czy czasem nasze ostatnie złe samopoczucie to nie jest wynik pogorszenia tych wszystkich parametrów. To wyjście od lekarza to zapowiedź wyroku, który niechybnie otrzymamy na piśmie.

To są dobre objawy, to jest moment, kiedy dostajemy szansę z dnia na dzień zmienić swoje życie, nie szkodzi, że po świętach jest jeszcze sylwester. Ostatni raz zgrzeszysz 31 grudnia. Spokojnie, 2 stycznia możesz już działać na 100%

BTW, nie dziwcie się, dlaczego od drugiego stycznia do końca miesiąca jest tłok w klubach fitness 💪😀💪😀💪😀

Wracając do zapachów unoszących się nad świątecznym stołem, w pizzerii, czy gdzie indziej. To ostatnie zdanie dotyczy tylko osób z nadwagą…
Pachnie otyłością.



piątek, 23 grudnia 2016

Boże Narodzenie

Święta… Cóż innego można napisać nie odbiegając od tematu bloga niż to, jak je przeżyć i za dużo nie przytyć. Wiem, jak ja to zrobię, nie wiem i nie chcę wiedzieć, jak Wy to zrobicie. Rada jest jedna, myśl, co jesz i jak dużo jesz. Piecz, gotuj używając jak najmniej soli i cukru. Jak już jesz tłuszcze, to ogranicz węglowodany, to one zjedzone z tłuszczami są bombami kalorycznymi. Nie jedz pieczywa, jak jesz ryby. Nie pij za dużo alkoholu. Cóż mogę powiedzieć ? Nie uważam się jeszcze za autorytet w dziedzinie zdrowego odżywiania, ale jestem na dobrej drodze, aby zostać fachowcem. Każdy może nim zostać, dla siebie i swojej rodziny. Nie brnąć w to, co każą nam w święta robić reklamy. Reklama jedzenia w tv to zło, które może zniszczyć każdego człowieka, wystarczy poczytać trochę i poeksperymentować na własnym ciele. Proste, jak zjesz dwa żubry to przytyjesz, zjedz jednego, wystarczy 😀😀😀😀😀😀.

Za późno już aby szukać nowych przepisów na potrawy ,które nas nie utuczą w te święta, ale nie jest za późno, aby przestać myśleć. Żeby nie obudzić się po świętach z bólem brzucha i wyrzutami, że nic nie zrobiłem , aby nie przytyć.

Każdy z Was ma marzenia. Każdy chciałby osiągnąć coś albo posiadać coś, co sprawi, że na twarzy pojawi się banan od ucha do ucha. Każdy chce dostać, albo dać komuś prezent. Jeden zadowoli się skarpetkami, albo czekoladą, inny porszakiem albo plejtenszynem.

Ot tak z dnia na dzień, chciałbym, żeby ktoś podarował mi chociaż 10 kg mniej. Pewnie się nie da… Miałbym ponad 100 w kolekcji.

Spełnienia marzeń i wesołych Świąt.

piątek, 16 grudnia 2016

Fałszywi "prorocy"

Na początku odchudzania, motywacji miałem aż za dużo. Pierwsze 50 kg zniknęło w pół roku. Później zaczęła się ta Wielka Wojna o której piszę. Musiałem znaleźć sobie nowe cele do odnalezienia powodów dalszego odchudzania. Znalazły się ,bez większego problemu, znalazłem także strony w Internecie, które miały działać cuda i motywować do działania. Nie zawsze jednak te strony są tworzone przez kompetentne osoby i mam na myśli ich wiedzę merytoryczną w sprawie dietetyki i odchudzania, dobór i sposób przekazania informacji i znajomość gramatyki i ortografii. Robienie sensacji z niezweryfikowanych wiadomości na temat szkodliwości kuchenek mikrofalowych przy półminutowym podgrzewaniu posiłku i zmiany struktury molekularnej białek. Proponowanie jedzenia różnych ziół , czy specyfików , nie zaznaczając ile tego trzeba zjeść, byle zjeść. Pisanie wszystkiego, czego się dowiedzą na temat zdrowego odżywiania , to tylko „popisywanie” się , a nie działanie na dobro czytelnika. Wciskanie ludziom ciemnoty o szkodliwości jedzenia niektórych tłuszczy, czy wiele innych zaleceń. Pisałem już o tym kiedyś.

Nie wiecie ,co jeść na diecie ? Zaufajcie fachowcom , nie takim, podpisującym się nazwą strony w Internecie a imieniem i nazwiskiem. Czytajcie uważnie , co piszą i zadawajcie dociekliwe pytania, żądając odpowiedzi, gdy temat Was interesuje. Nie ufam ślepo wszystkim reklamującym się na Facebooku „fachowcom” od siedmiu boleści. Wy też miejcie oczy i uszy szeroko otwarte, reagujcie na nieścisłości. Ponoć studenci medycyny, nie mają w programach nauki o zdrowym odżywianiu. Dowiedziałem się tego od matki studentki takiego wydziału. Szok. Myślcie, co jecie i kiedy jecie. Niedługo Święta, jeszcze zdążę z jednym , dwoma wpisami a Wy zaplanujcie sobie , co zjecie . Nie wolno wyłączyć myślenia, jeśli nie zaufamy ślepo prawdziwym fachowcom. Powodzenia !


piątek, 9 grudnia 2016

Santa Claus

Wszyscy wiemy, nie od dzisiaj, że mikołaj ubrany na czerwono, to postać, która wyewoluowała z postaci świętego Mikołaja-biskupa. Jest to wymysł znanego koncernu, któremu tak zależy na naszym zdrowiu, jak nas obchodzi zeszłoroczny śnieg. Według takiego wizerunku, jest on otyły, na pewno trzeci stopień, może nawet otyłość olbrzymia. Na oko, waży ze 180 kg. Czerwona twarz i długa , biała broda, to nie oznaka, że należy do plemienia Apaczów, a raczej wynik przebywania na mrozie, po wypiciu dużej dawki alkoholu. Zresztą i tak nie mieszka w USA, tylko w Laponii .Jakby był Amerykaninem, to pewnie jeździłby już na specjalnym wózku , jakie mają otyli . Gdyby mu zmierzyć ciśnienie, to okazałoby się , że bez lekarstw nie mógłby żyć. Pewnie ma też cukrzycę drugiego stopnia i kłopoty ze stawami, bo tyle lat się obżera słodyczami, no i musi skakać po dachach , wpadać przez komin do domu. Nie raz zaklinował się pewnie w nim . Mikołaj to wesołek, który pojawia się zawsze w grudniu, czasem nawet, dwa razy. Każdy musi dostać coś od niego, bo tak…

Nie chcę psuć Wam Świąt, niech tak pozostanie. Wszyscy lubimy takiego Mikołaja , ale podobnych do niego osób jest więcej na świecie. Nie ubierają się na czerwono i na ogół nie mają białej brody, ale są równie serdeczni i mili, jak święty Mikołaj. Niestety mają swoje problemy i siedzą zamknięci w czterech ścianach, bo nie chcą słyszeć za plecami : „Ale grubas, gdzie on się tak upasł?” Wpadają w depresję i mają nawet myśli samobójcze, są naznaczeni przez społeczeństwo, któremu brakuje dobrego wychowania. W szkole , ich rówieśnicy nie zostawiają na nich suchej nitki, gnębią ,wyśmiewają, Podobnie jest w pracy, jeżeli taki mikołaj dostanie w ogóle pracę… Widząc takiego człowieka, powinniśmy dostrzegać w nim dobro, bo ono w nim jest, zaszyte często głęboko i otoczone murem nieufności. I starczy na dzisiaj 🎅🎅🎅💪💪💪.



wtorek, 6 grudnia 2016

Głód...

Przybyłem po pracy do domu, wypiłem wcześniej dużo wody. Ssanie w żołądku nie pomagało odczekać kilkunastu minut, jakie były potrzebne do uparowania warzyw. Wreszcie zjadłem posiłek, ale nadal czułem głód. Zerknąłem na fejsa , a tam akurat filmik o jeździe rowerem , w trudnym terenie, gdzie czasem, zwierzęta atakują jadących. Ale trzeba pędzić, przed takim , żeby mu uciec. Głód nadal męczył, pomyślałem, że jeszcze kilka minut i przestanie. Już miałem ręką sięgnąć po suszone śliwki, które jadłem na śniadanie. I nagle , oświeciło mnie, zaraz, chcę pojechać w tym maratonie? Czy nie chcę? Jak zjem te śliwki, to oddalę w czasie odchudzanie, jak nie zjem, to może dam radę w przyszłym roku. W tym momencie przeszło uczucie głodu, muszę …

piątek, 2 grudnia 2016

„Ja muszę schudnąć 50 , a on 100kg”

To było na cmentarzu, w czasie pogrzebu, jednego z kilku w ostatnim dziesięcioleciu przed odchudzaniem. Pogrzeby są smutne, ale razem z tym smutkiem , pojawiła się refleksja. A co jeśli ja będę następny? 

Kolumna żałobników przemierzała od kaplicy do miejsca pochówku , powoli, dostojnie. Wśród nich był ojciec z synem, przy każdej ławce znajdującej się na drodze zasiadali na chwilę i sapiąc próbowali zmusić kręgosłup i kolana do dalszego marszu. Żałobnicy mijali ich spoglądając ciekawskim wzrokiem , a wtedy ojciec powtarzał z nutką autoironii pod nosem, niby do siebie, niby do nich : „Ja muszę schudnąć 50kg , a on 100” Myślę, że ludzie przechodzący obok nas mieli mieszane odczucia. My jeszcze żyliśmy.

Także obejście grobów we Wszystkich Świętych to było nie lada wyzwanie. Idąc cmentarną aleją , co chwilę myślałem o miejscu, w którym mógłbym przycupnąć i zluzować kręgosłup. Już po utracie 30 -40 kg dałem radę i z wysiłkiem, ale bez przystanków , obeszłem cały cmentarz. Radość i smutek w takim miejscu.

Przejdźmy do drugiej części tego wpisu, będzie weselej.

Rodzicom nic nie mówiłem , że zacząłem się odchudzać. Uzgodniliśmy z żoną , że po tylu nieudanych próbach, będzie lepiej, jeśli najpierw pojawią się skutki diety. Po miesiącu, albo po dwóch, sami zauważyli efekty. No i wtedy wydało się, że jest dieta, która daje widoczne efekty. Żeby pozostać bezstronnym , nie będę pisał o szczegółach. Od razu zacząłem namawiać Ojca aby spróbował razem ze mną. Wahał się jeszcze kilka tygodni i dołączył do mnie. Po kilku miesiącach, dołączył także mój Brat, któremu także urósł brzuch. Mało tego, moja Mama zaczęła wykorzystywać nasze diety i mimo, że nie były one dopasowane do jej wieku i wagi, też schudła. Na koniec dołączyła moja Żona, której nie podobał się jej brzuch.💪😄😀💪

No i spełniły się słowa: „Ja muszę schudnąć 50kg , a on 100”

Mój Tato przed....
Mój Tato po...
Mój Brat przed...



Mój Brat po...



Moja Mama przed...
Moja mama po...