wtorek, 26 kwietnia 2016

Worki

Dzisiaj musiałem przenieść 3 worki po 25 kg każdy. Wziąłem jeden w jedną rękę, drugi w drugą. Niosłem je ze 20 metrów i przyszło mi na myśl, że nie tak dawno prawie 4 takie worki nosiłem na plecach. Już kiedyś napisałem, jak to było, więc teraz tylko przypomnę: Jeżeli przechodzisz kryzys w odchudzaniu, to weź ciężar, który zgubiłeś i spróbuj go przenieść kilka metrów. Zmotywuje do dalszego działania, wyciągniesz wnioski i zastanowisz się. Czy było warto ?

niedziela, 24 kwietnia 2016

Wojsko

Na komisji wojskowej po ukończeniu osiemnastu lat trzeba było opuścić gacie i kaszlnąć. Do dzisiaj nie wiem, po co? Można wyguglać pewnie, ale nie chce mi się. Następnie odwrócić się, nachylić i rozszerzyć pośladki… Kalafonii szukali? Czy co?

Jako ambitny człowiek, pojechałem na dalsze nauki, jakieś wezwanie na kolejną komisję przyszło po pewnym czasie. Wpisali: student, znaczy uczy się, na armię przyjdzie czas. Czas mijał, wojsko się upominało o mnie, chyba co roku, ale ja: albo student albo jedyny żywiciel rodziny. W końcu przenieśli mnie do rezerwy i zostawili w spokoju na jakiś czas. Około roku 2000 przyszło wezwanie na dwutygodniowe ćwiczenia koło Drawska. Pojechałem autobusem, bo samochód by stał tam i gnił. Dodam, że kilogramów już” trochę” przybyło. 
W jednostce nuda, czekam na wyposażenie. Początek niezły, dostałem ładne wojskowe obuwie. Zadowolony, ustawiłem się w kolejkę po resztę, beret-brak, nikt nie uszył beretu o obwodzie 62cm, trudno, dadzą mniejszy, rozetniemy trochę. Mundur- nie ma takiego rozmiaru. Pojechali gdzieś szukać, przyjechali po dwóch godzinach i mówią: nie ma takiego wielkiego, nigdzie w okolicy.
Pas- za krótki. Koledzy już ładnie umundurowani poszli odebrać broń, ja też poszedłem, bo mundur w końcu pewnie się znajdzie, a giwerę sobie odbiorę i się pobawię. Niestety, żołnierz wydający broń, nie dał mi jej , bo brak munduru przecież … 
I tak siedziałem do wieczora pod magazynem. Wszyscy byli już pięknie umundurowani a ja sterczałem tam i ciągle czekałem. Ci już idą do namiotów, bo zaraz amciu i spać, a ja stoję tam, jak ten ostatni cieć i magazynu pilnuję . Magazynierzy mówią, że uszyją mi jutro mundur, zszyją z 3 i będzie, ale to tylko magazynierzy. W końcu wnerwiło mnie to już i poszedłem szukać majora. Major myśli i myśli w namiocie, w końcu odkrywcza mowa: 
-Jak będzie wojna to opaskę panu damy.
-Dobrze, ale co teraz, co z mundurem? –odpowiadam
-Hmmmmm, hyyym,hmmmm.
- A jedź pan do domu i przyjdź pan do WKU, żeby wykreślić z ewidencji z powodu niezdolności.
Chłopaki biegali 2 tygodnie na poligonie po 30 km dziennie. Ja bym nie biegał, kierowcą w wojsku miałem być.

sobota, 23 kwietnia 2016

Ubrania

Dwa lata temu mogłem kupić sobie spodnie tylko w sklepach dla puszystych, a to także nie było łatwe zadanie, bo rzadko można było znaleźć spodnie na 165 w pasie. Więc brałem, co było i żeby nie za drogie jeszcze, bo ceny były wysokie. Spodnie i koszule rodzina dostarczała mi czasem zza granicy z takich specjalnych sklepów, tyle, że tam było jeszcze drożej. W czasie odchudzania odkładałem je do wora, potem do drugiego wora. Co zrobić z nimi? W okolicy nie było nikogo w takim rozmiarze, znajomi nie znali nikogo, kto mógłby to wziąć. Co zrobiłem? Wystawiłem na aukcje internetowe od 1zł i myślicie, że nie kupili? Wszystko sprzedałem i nie chodziło o zarobek, tylko o to, żeby to trafiło we właściwe ręce. Potem jeden z kupujących napisał do mnie mejla, z pytaniem:
-Co się stało , że wszystko pan sprzedaje? Ktoś umarł?
-Nie umarł jeszcze, a schudł- odpowiedziałem.
Potem przyszła pora na wygrzebanie z szafy całkiem dobrego paska, który stał się 15 lat temu za krótki, założyłem go, a po paru miesiącach musiał z powrotem wylądować w szafie. Chyba przyjdzie go wyrzucić




środa, 20 kwietnia 2016

Jak ja mam to zjeść ?



Krzesła

Przypominają mi się dwie najciekawsze sytuacje. 

Przypadek 1.
Poszedłem do lekarza. W gabinecie podłoga wyłożona była błyszczącą, śliską terakotą. Na podłodze stoi siedzisko dla pacjenta, ale takie jakieś nieprofesjonalne, ot zwykłe krzesło ogrodowe. Widząc to od razu wypełnił mnie lęk, siadać, czy nie?

-Proszę, niech pan siada.
-Hmmm, raz kozie śmierć pomyślałem.

Siadłem, po chwili krzesło się rozjechało i połamało, a ja wylądowałem na podłodze. Oczywiście nic mi się nie stało, ale lekarz nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać, a ja razem z nim. Potem była gadka uświadamiająca o otyłości, o długości życia i chorobach.


Przypadek 2.
Odwiedziłem znajomego w jego sklepie, ot tak pogadać o starych czasach.Wchodzę do kanciapy a tam też krzesło, które napawa mnie lękiem, takie wygięte :

-Na tym mam usiąść? Jesteś pewien?
-Siadaj, to solidne , porządne krzesło.
-Na pewno ?
-Tak.Siadaj.
-Ok.

Siadłem delikatnie, po chwili przesunąłem swój tyłek do tyłu, aby się oprzeć. I stało się , krzesło się wygięło mocno do tyłu, a ja o mało nie wyrżnąłem głową w podłogę. Znowu był śmiech.



wtorek, 19 kwietnia 2016

Samochody


W tym poście nie będzie wielkiej sensacji, jak w samolotach. Zaczęło się od malucha, do którego mieściłem się z wyłamanym siedzeniem kierowcy, które dotykało tylnej kanapy, ale to nie był zbyt poważny problem. Potem było ileśtam rzęchów większych i mniejszych. Skupimy się na Escorcie, który miał "wadę fabryczną" - pasy bezpieczeństwa były za krótkie. Jakoś trzeba było sobie radzić, szczególnie zimą, kiedy nosiło się kurtki, więc zapięcie pasa wkładałem do kieszeni kurtki, żeby były zapięte. Rozważałem dokupienie przedłużki, jak w samolocie dawali, na szczęście zmiany w moim życiu pozwoliły zaoszczędzić na tej inwestycji. A biednego Forda poobijali na parkingu i odjechał w siną dal. Aaaa i jeszcze coś, ściągało go na lewo, jak jechałem sam.

Eskorcik

Do roboty idzie się odpowiednio przygotowanym.



niedziela, 17 kwietnia 2016

Samoloty.

Parę lat temu udałem się wraz z rodziną na wycieczkę do Barcelony. Tak się też złożyło , że miała to być nasza pierwsza podróż samolotem, na dodatek z Berlina. Stres wielki, bo po niemiecku no i pierwszy raz. Na kontroli z lekka mnie obmacali, czy nie mam pod koszulą jakiejś kontrabandy, taki gruby... To może coś ukrywa, ale poszło gładko. Wchodzimy do samolotu, zajmujemy miejsca.Tanie linie lotnicze Easy Death, nie oferują wiele miejsca dla pasażerów, wsiadam w fotel i dupsko się nie mieści, nogami podpieram fotel z przodu a półdupki wystają poza obręb mojego fotela.Co robić? Nie wytrzymam 3,5 godziny na tym miejscu, to nie koniec, trzeba podłokietnik podnieść,jeszcze jeden problem, bo wbija się w bok. Żeby mnie całkiem dobić, każą zapiąć pasy...I tu gwóźdź do trumny, pas jest duuużo za krótki! Pokazuję to stewardessie , na szczęście przyniosła przedłużkę używaną do fotelików dziecięcych,chyba... Dolecieliśmy, tam i z powrotem... :D