niedziela, 6 września 2015

Czasem ktoś zapomni, po co się odchudza

Widocznie życie z otyłością za mało mu dokopało. Musiał nie mieć nadciśnienia leczonego od 15 lat, nie mieć cukrzycy, nie mieć kłopotów ze stawami, nie mieć kłopotów z kręgosłupem. Nie mieć depresji, która powodowała to, że siedziałeś zamknięty w 4 ścianach i mógł wyjść na rockowy koncert na świeżym powietrzu bo mógł wystać 2-3 godziny bez problemu. W 2014 roku nie poszedłem na Materiafest, z tego powodu. Ten ktoś, musiał nie mieć zadyszki po 100 metrach spaceru i otoczony był znajomymi którzy cieszyli się na jego widok a "konar" płonął jak w piecu hutniczym. Widocznie nie próbował się wcześniej odchudzać, skoro rygor narzucony dietą mu nie służy. Znalazło by się jeszcze więcej różnych problemów, nie wszystko mogę tutaj zebrać. Widocznie, przed odchudzaniem, jego życie było piękne i kolorowe, bez kompleksów. Gdy zaczął się odchudzać został ukarany dietą i katowany treningami.

Widzisz, ja zacząłem pisać tego bloga, gdy miałem WSZYSTKIE te problemy, a być może, jeszcze wiele innych, o których nie wiedziałem. Jestem pewnie tylko trochę starszy od Ciebie, a nie czuję się jak dziad, po 13 miesiącach odchudzania. Powtórzę słowa mojego kolegi, że też czuję się jak on -"odzyskany" Wyszukany, jak Neo w Matrixie, żeby nie być jak bateryjka. Gdybym nie zaczął tego programu odchudzania, to z cała pewnością nie dożyłbym do 60-ki. Nie wiem czy dożyję, ale zwiększam prawdopodobieństwo. Jeżeli czujesz się zmęczony, to przypomnij sobie, jak było przed.Zapewne miałeś full energii do dalszego życia, a teraz to tylko "dno i wodorosty"

Nigdy nie schudłem prawie 80 kg a jeszcze ponad 50 kg przede mną. Rok temu byłem prawie wrakiem. Wiedziałem, że muszę coś zrobić ze sobą bo długo tak nie pożyję, próbowałem wiele razy i wiele razy szybko kończyłem dietę, bo czułem się podobnie, jak Ty, teraz. Żona,rodzice,znajomi powtarzali to samo i niektórzy ze łzami w oczach patrzyli jak więdnę. 

W czerwcu 2014, znajome koleżanki na spotkaniu integracyjnym przysiadły się do mnie i mówią:
" Robert, ty ledwo dyszysz, trzeba coś z tym zrobić" Wtedy coś się zmieniło, dano mi odczuć, że to już koniec bycia "bateryjką"

Wolę być łysy, pomarszczony i wyglądać jak dziad niż być do końca życia "bateryjką" Mam jednak nadzieję, że nie będzie tak źle i w pełni odzyskam sprawność, jaką powinien mieć 48 letni facet , czego i Wam życzę. Pozdrawiam.




Warcislawki 2015





piątek, 12 czerwca 2015

Wizyta u lekarza

Musiałem odwiedzić panią doktor. Oprócz tego, że jestem okrutnie przeziębiony i prosiłem o szybkie postawienie mnie na nogi, to zebrała szczękę z podłogi. Ciśnienie ok, cukier ok, pacjent „uruchomiony” a rok temu wysyłała mnie na operację zmniejszenia żołądka. Pani pielęgniarka udawała, że mnie nie zna po tym, jak uświadamiała mnie rok temu, co to jest cukrzyca. W ogóle, to w służbie zdrowia, jak widzą grubasa, to od razu zakładają zgon za parę lat. Jak ktoś przyjdzie o 70 kg chudszy, to „normalny cud”






czwartek, 26 marca 2015

Obiad.





Dwa dni temu,panie z pracy zorganizowały dzień faceta w rewanżu za dzień kobiet i postawiły nam obiad. Dobrze zrobiony schabowy , ziemniaczki, smażone pieczarki , surówka z buraczków i sok pomarańczowy do picia.Full wypas, zrobione przez uczniów technikum gastronomicznego pod nadzorem nauczycieli gastronomii.Ponad tuzin facetów zasiadł do stołu.Wziąłem moją porcję i pytam :

-Kto chce mojego?

-Ja !

-Chcesz? Na pewno?

-Dawaj!

Oddałem swojego schabowego bez żalu.Po czym, wyjąłem pudełko z kurą i ogórkami i do tego jogurt. Byli w szoku… Jak można nie zjeść takiego obiadu?

62,5 kilograma mniej.






Co tutaj dużo gadać, trzeba fotki w końcu pokazać… :):)

niedziela, 15 lutego 2015

Cukrzyca

Przed rozpoczęciem diety trzeba było wykonać wszelkie ważne badania krwi i moczu. Jak dotąd wszystkie wyniki miałem w najlepszym porządku. W czasie wizyt u mojej pani doktor, z powodu częstych zapaleń oskrzeli, czasem sprawdzała mi poziom cukru pytając kiedy jadłem i co jadłem. Zawsze było coś tam powyżej 100 (mniejsza o jednostki). No ale jak przyszedłem pewnego lipcowego poranka w 2014 na czczo, to pielęgniarka powiedziała, że sprawdzimy jeszcze cukier, było 142. Parę dni później przyszedłem znowu rano, na czczo na próbę glukozową i co?  Miałem cukrzycę. Strach w mojej głowie częściowo sparaliżował myślenie ale tak się składało, że akurat rozpocząłem dietę i tylko czekałem na jej efekty. W międzyczasie pani pielęgniarka od cukrzyków nastraszyła mnie, dając jednocześnie gift w postaci glukometru i recepty na paski do niego. Zacząłem mierzyć najpierw 4 razy dziennie, potem 2 razy. Aha, zapomniałbym o kolejnych tabletach, dostałem dwie duże, do łykania 2x dziennie. 

Minęło kilka tygodni i … 

Poszedłem do pani doktor na konsultację w sprawie odstawienia piguł od cukrzycy i nadciśnienia. Dzięki diecie poziom glukozy był prawie w normie a i ciśnienie unormowało się .Nie muszę brać leków, utrzymuję dietę i mam w tej chwili normalny poziom cukru. Podobnie jest z ciśnieniem.Poziom glukozy sprawdzam jednak raz, dwa razy dziennie, ciśnieniomierz też jest codziennie używany.




Nadciśnienie.


Będąc na studiach miałem już "skaczące" ciśnienie. Nie leczyłem tego jeszcze. Chorowałem często na zapalenie oskrzeli, więc odwiedzałem też często, swojego lekarza. Ten, stwierdził w końcu, że muszę leczyć to nadciśnienie, zapisał leki i zaczęło się. Moja waga systematycznie rosła, trzeba było dołożyć trochę tabletek. W 2012 brałem ich 3 rodzaje.

Po wejściu na dietę odchudzającą bez soli, w 2014 roku i po konsultacji z lekarzem, zmieniłem w końcu ich ilość do 2 sztuk dziennie. W sierpniu 2014 roku po ok 3 tygodniach stosowania diety ciśnienie się unormowało! Mogłem całkowicie odstawić lekarstwa!

Mam za złe lekarzom , że nie namawiali mnie do odstawienia soli. Może to jakaś ich zmowa z koncernami farmaceutycznymi? Teraz, codziennie kontroluję ciśnienie i cały czas jest w normie.


piątek, 23 stycznia 2015

Już w pierwszej klasie miałem nadwagę


Już w pierwszej klasie miałem nadwagę, ale i słuszny wzrost.Pewnego marcowego poranka w latach siedemdziesiątych zdarzył się pewien wypadek w mojej podstawówce.Bezrozumny "robol" burzył ścianę w szkole , bo robił miejsce na nowe wychodki. Nie byłoby w tym nic ważnego, gdyby robił to w wakacje , gdy szkoła jest pusta. On zrobił to szybko i bez zasad BHP, podkuł ścianę od dołu i wystarczyło ją tylko lekko pchnąć aby robota została wykonana .Pech chciał, że Adaś mnie gonił ,bo bawiliśmy się w berka i pobiegłem tam ,gdzie ta ściana miała upaść. Upadła , na mnie, to był mur o wymiarach 3x5 metrów o grubości , chyba 12 cm.

Gdybym był chudy, to bym nie przeżył, warstwa tłuszczu mnie uratowała.Tak mówił później lekarz.Skończyło się otwartym złamaniem z przemieszczeniem kości udowej ,prawej nogi. Potem leżałem w gipsie 3 miesiące i jeszcze bardziej utyłem. Po wakacjach byłem już "na chodzie" 

W szóstej klasie zacząłem ćwiczyć judo. Lekarze mówili, że spokojnie mogę ćwiczyć, noga jest mocniejsza w miejscu zrośnięcia, nie mylili się .Po roku ćwiczeń zacząłem osiągać sukcesy i chudłem ,rosnąc jednocześnie w górę.W szkole średniej byłem już chudy,byłem też niezłym judoką z sukcesami na koncie. 

Po maturze ćwiczyłem dalej ale raczej rekreacyjnie i zacząłem znowu powoli tyć.Po studiach przestałem ćwiczyć.Można się domyśleć, co się wtedy zaczęło, miałem wtedy sporą nadwagę , być może była to otyłość.Potem była tylko praca. W roku 2002 zmieniłem pracę na tę "wyuczoną" Do dzisiaj jestem nauczycielem. 

W 2002 byłem już otyły, to już była granica między drugim a trzecim stopniem. Od tego roku mogę też liczyć totalny brak ruchu.

Co się działo od 1992 do 21 lipca 2014 roku?


Były różne diety wyszukane w gazetach na których chudłem po 10 kg. Zgłosiłem się nawet do pewnego poznańskiego "szamana" który odchudził mnie o 16 kg. Szkoda, że wtedy nie dokończyłem odchudzania, kasa była ważniejsza, trzeba było zarabiać.W wyniku efektów "jojo" i niezdrowego trybu życia doprowadziłem się do stanu ,który zagraża mojemu życiu. Musiałem coś z tym zrobić.Iskierką nadziei okazała się historia pewnego pana, który schudł 120 kg w rok.Skontaktowałem się z nim, pogadałem co i jak i zacząłem odchudzanie dietą 1000 kcal. Nie wiedziałem ile ważę, waga pokazywała tylko, że ponad 180 kg. Trzy miesiące walczyłem, waga nadal pokazywała to samo.Zbliżał się koniec roku 2013 i postanowiłem odpuścić sobie na tydzień.Tyle, że ten tydzień trwał ponad pół roku i zdążyłem przytyć tyle, co schudłem, a może jeszcze więcej! (edit: schudłem 30kg , przytyłem 50 kg)





Wiedziałem, że sam nie dam rady.W wakacje zacząłem szukać sposobu na schudnięcie i znalazłem!

Po konsultacji-dieta i ćwiczenia.Dieta katorżnicza : tylko brokuły,kalafior i kurczak.Po tygodniu menu zrobiło się łaskawsze było więcej i różnorodniej.Dałem radę.Konsultant pytał o wagę, podałem,że 200 kg, myślałem, że podaję na wyrost,jak się potem okazało ważyłem 226 kg po tygodniu odchudzania i w ubraniu. Nie ufałem maszynie na siłowni, która pokazała mi taki odczyt.Ale niestety była to prawda.Więcej nie sprawdzałem ile ważę, dopóki nie poczułem, że już coś straciłem.Mogłem ważyć ponad 230 kg.