Minął tydzień od testu na koronawirusa.
Po wykryciu u mnie covid-19, Pani Doktor zaordynowała mi od
razu antybiotyk. Bo zawsze jak mam lekki katar, to przechodzi on w zapalenie
oskrzeli. Pewnie dobrze zrobiła, bo od wtorku zacząłem się czuć coraz gorzej. Z
dnia na dzień opadałem z sił, poprosiłem Rodziców o zakup pulsoksymetru,
którego cena wzrosła chyba o 200 % w porównaniu do czasów sprzed pandemii.
Byliśmy w izolacji i co jakiś czas podjeżdżał policjant i kazał się pokazać w
oknie. Na dzisiaj, ja jestem w izolacji, a żona już jest wolna, ale co z tego i
tak się źle czuje. Gorączka w pierwszym tygodniu była niska i za bardzo nie
przeszkadzała, ale ból wszystkich gnatów stawał się coraz bardziej dokuczliwy.
Coraz bardziej zaczęły mnie martwić wskazania pulskosymetru, bo w porywach
tylko świecił u mnie na żółto i pokazywał max 94% saturacji, na ogół wskazywał
między 90 a 92 %. Niektórzy dzwoniliby już po karetkę, ale od pewnego
szpitalnego lekarza usłyszałem, żeby nie pchać się do szpitala, bo mogę załapać
jeszcze jakieś inne bakterie, które mogą mnie wykończyć. Z dnia na dzień czułem
się gorzej, trochę się zdołowałem. W niedzielę zaś był chyba najgorszy dzień,
termometr pokazał 39 stopni a pulsoksymetr nie pokazał 90%. Apap ekstra x2 i
gorączka spadała, dreszcze na zmianę z falami gorąca powodującego zalanie potem
i tak na zmianę. W pewnym momencie leżałem w łóżku i nie miałem siły założyć
ciepłych skarpet, poprosiłem moją lepszą połowę, żeby mi pomogła. Jakoś ta
niedziela minęła. Od poniedziałku to samo, od rana miałem ogromne pragnienie,
wypiłem chyba między 6-7 ze 2 litry wody. Do wieczora stan się nie poprawiał.
Przyszedł wtorek, czyli wczoraj, od rana bolał mnie lekko brzuch, zbierało na
wymioty i jakbym miał biegunkę, ale jeszcze bez latania do toalety. Pojawiło
się ogromne ssanie na słodkie, nie wiem, dlaczego. Po wizytach w toalecie
poczułem się trochę lepiej i nawet wskazania pulsoksymetru się poprawiły, wskoczyło
na 94%. Nadal czułem się fatalnie aż do wieczora, kiedy postanowiłem, że
napiszę właśnie ten wpis. Niby się trochę poprawiło. Co mi dolega: gorączka,
której nie miałem od 20 lat, ból wszystkich mięśni, nie taki straszny, zbiera
mnie na rzyganie, boli mnie brzuch. Ze smakiem jakby lepiej, czuję słodkie,
słone, miętowe, suchość w ustach. Zapachy czuję tylko te bardzo intensywne. I
nadal co chwilę tracę siłę i muszę się położyć.
Muszę się położyć.