czwartek, 30 marca 2017

"Epitety"

Wracając do tematu…

Co widzą ludzie, patrząc na otyłego człowieka. „Normalny” pomyśli i czasem wypowie słowa: Ale grubas!!! Gdzie on się tak upasł! Zobacz ,jak on chodzi! Te nogi , w układzie X! Wśród różnych określeń na otyłego jest wiele niegroźnych, jeden z kolegów nazwał mnie kiedyś- „Misiek” i tak zostało. W szkole średniej , już w pierwszej klasie przyklejono mi ksywkę - Mały. Do dzisiaj dla kolegów ze szkolnej ławki jestem "Mały" Nigdy się z tego powodu nie gniewałem,bo to było miłe.  Oprócz tego, niegroźnie brzmi misio, miś, przy kości, rubensowski, wykarmiony, pulpecik, pulpet, dobrze zbudowany, słusznej postury, misiowaty- tutaj mogą być nawiązania do opóźnienia w rozwoju, wielgachny, szeroki, pełen, jak księżyc w pełni, okrąglusi, pączek. Kiedyś na studiach dostałem ksywkę - Wielki. Do dzisiaj niektórzy tak mnie nazywają. No a jak ćwiczyłem judo , to ktoś mnie nazwał -Kruszynka :) Niestety , ta kategoria jest jedyną akceptowalną . Kolejne określenia są już brzydkie i niestosowne.

Do drugiej kategorii należą cięższe określenia. Każdy otyły nosił ksywkę - gruby, grubas, brzuchaty, grubawy, korpulentny, odkarmiony, wypasiony, zwalisty, pasibrzuch, pyza, tłuścioch, tłuścioszek, ciężki, duży, kolubrynowy, niedźwiedziowaty, pokraczny, pucułowaty, beczka, obrzmiały. Tych określeń nie lubimy , ale osobiście nie gniewam się gdy ktoś ich użyje, są prawdziwe. 

Do trzeciej kategorii należą najcięższe epitety: utuczony jak świnia, oblech, baryła, otylec, rozwora, słoń, spaślak, szafa trzydrzwiowa, wieprz, świnka, obrośnięty sadłem, opas, opasły, słoniowaty, spasły,. Do moich ulubionych synonimów należy „beka” co kojarzy mi się z bekonem. „Bekonem” nazywał mnie pewien mocno garbaty harcerz, gdy byłem na obozie harcerskim. Swoją drogą , nie przystoi harcerzom obrabiać tyłek innym ludziom. Ale z niego był harcerz, jak z koziej dupy trąba. 

-Tee , King Kong !– przygadał raz Godzilla King Kongowi

- Pokaż c….. co potrafisz!

-Pokaż…

Po czym następowała ostra wymiana zdań albo ciosów. Z takim dialogami spotykali się niektórzy z Nas.
Na koniec zostawię jeszcze jedno określenie, tym razem żeńskie: foka. Powiedziała raz jedna baba drugiej babie. Dobrze, że grają w różnych ligach, bo by się pozabijały. Ale to już inna bajka… Znalazłoby się jeszcze wiele innych  przezwisk. Może dodacie swoje poniżej?  

Mam nadzieję, że obrzydziłem trochę bycie „opasem” i że nabierzecie pokory i zrobicie ten pierwszy krok w kierunku nowego – chudszego życia. A wszystkim palantom obrażających otyłych ludzi życzę, aby przez chwilę wyobrazili sobie siebie, w otyłej wersji i dobrali odpowiedni „epitet”

piątek, 17 marca 2017

Chcesz zobaczyć bohatera?


Czy chcesz zobaczyć człowieka, który walczy z przeciwnościami losu, z chorobami, z nałogami, ze złem wokół siebie, czy z otyłością? 
Możesz nim być Ty, który teraz siedzisz przy kompie na „fejsie” i czytasz to, co próbuję przekazać. 

Ok 10 lat temu pojechałem do większego miasta, w sumie, to umówić się na operację zmniejszenia żołądka . Miałem już skierowanie. Do operacji na szczęście nie doszło, bo tego dnia lekarz, który był szefem na tamtym oddziale miał wolne, a ja trafiłem na jakiegoś innego cwaniaka-konowała, który chcąc podreperować swoje ego, opowiedział mi historię, którą pewnie powtarzał każdy pracownik tamtego oddziału.

Dawno temu, żył sobie dekarz. Miał klawe życie , rano wchodził na dach , kładł dachówki, blachę, budował konstrukcje pod te elementy. Po robocie, dekarz szedł z kolegami na piwo, bo każdy przecież może wypić piwo po robocie. Wypijał najpierw jedno, po paru miesiącach dwa , po jeszcze kilku kolejnych wypijał trzy piwa a potem więcej. Oczywiście , po tych kilku piwach chciało mu się jeść, więc jadał różne śmiecie w fastfoodach . Mógł przecież, bo pracował fizycznie i zużywał dużo energii na budowie. Zarabiał całkiem nieźle, pieniędzy mu nie brakowało. Po kilku latach pracy zaczął popijać drugie śniadanie kilkoma piwkami, nie poprzestając na tym i pijąc drugą serię po pracy. Awansował i był już szefem, na budowanym przez swoją brygadę dachu. Nad nim był tylko kierownik budowy i szef firmy. Sytuacja stawała się napięta, jak gacie na jego tyłku. Edziowi , bo tak miał na imię, urósł spory bandzioch. Jako kierownik dekarzy, mógł już sobie pozwolić na poranne obalenie kilku mocnych fulli , jeszcze przed pracą.

Domyślacie się , co było dalej. Edzio popadł w alkoholizm i w olbrzymią otyłość. Z tym pierwszym dał sobie radę, przestał tak strasznie chlać przed pracą i na przerwie. Z piciem piwa wytrzymywał do wieczora. Z otyłością nie było tak łatwo, zaczęły się problemy zdrowotne. 

Minęło kilka lat i nasz Edek musiał przejść na rentę inwalidzką , wszelkie jego choroby wywołała otyłość. Był jeszcze za młody na wycofanie się z życia. Brakowało mu też pieniędzy. Nie miał kto mu pomóc w walce z otyłością. Jego lekarz rodzinny skierował go, podobnie jak mnie, do szpitala na wycięcie części żołądka. Były dekarz nie miał wyjścia. Bieda zaczęła mu dokuczać, a z taką otyłością , to mógł tylko pomarzyć o pracy. Przecież nic innego nie umiał robić.

Operacja się udała i po kilkunastu miesiącach odchudzania, Edek był na tyle sprawny, żeby zacząć pracę na nowo. Wrócił do dekarstwa, założył nawet swoją firmę i zgłosił się na kolejną operację , wycięcia fartuszka ze skóry, który zakrywał mu klejnoty.

Historia jest ponoć prawdziwa, zresztą nie ma w niej nic, w co nie można by uwierzyć. Edzio przeżył dwie operacje i miał szczęście, że się udały. A ja od siebie dodam, że nie musiał tak ryzykować. Operacja wycięcia "fartuszka" to niebezpieczny krok. Tego samego można dokonać  bez operacji.

Nikomu nie życzę przeżyć Edka, to tylko przestroga.

Spójrz w lustro…
Zobaczysz bohatera…






piątek, 3 marca 2017

Postać

Mimo, że moja wojna jeszcze trwa, to czuję że wyszedłem już z czarnej dziury, w której kiedyś byłem. Robiąc zakupy w znanym markecie, zauważyłem postać. Właściwie zauważyłem dużą bluzę z kapturem i wielkie czarne spodnie mocno wypchane ciałem, które wisiały na wózku sklepowym. Wózek poruszał się popychany nogami wystającymi z czarnych dresów. 

-Oj, mocno gruby, pomyślałem. 

Gościu w końcu się odwrócił i zobaczyłem twarz dużo młodszego ode mnie człowieka. Na jego twarzy widniał grymas bólu, rozpaczy i niezadowolenia w jednym. Jakbym zobaczył siebie, sprzed utraty 90 kg. Widziałem nieszczęśliwego człowieka, który spacerował między półkami sklepu, wraz z chudziutką kobietą. Wyglądali na parę. Spojrzałem na żonę i wiedziałem, że chciałaby coś powiedzieć… Nie musiała, za dobrze się znamy. Wyraz jej twarzy powiedział mi wszystko. Po prostu, jakbym zobaczył siebie , gdy zwieszony na wózku, jechałem po sklepie ledwo się poruszając. 

Miałem ogromną ochotę podejść do tego ogromnego faceta i wymienić delikatnie kilka słów. Po czym , przemyślałem sprawę i nie zrobiłem tego. Gościu mógłby mnie potraktować inaczej niż sobie wymyśliłem. Zobaczyłem siebie , jak kilka lat temu moja żona , moi rodzice a także kilku znajomych próbowało namówić mnie na zmiany. Nic z tego. W większości przypadków kończyło się to trzaśnięciem drzwiami i zakupem jakiegoś „pocieszyciela” 

W tym przypadku miałem podobne odczucia. A może on nie chce, może nie życzy sobie. Może dostałbym po pysku albo usłyszał jakąś groźbę , w najlepszym przypadku : „sp…..j „

Trudno jest podejść do takiego człowieka i namawiać go do zmiany nawyków. Rozumiem także wyznawców sekt krążących po domach i namawiających do zmiany Wiary. 

Pozdrawiam wszystkich Czytelników i bądźcie czujni. Widać przegrupowania wojsk na Wielkiej Wojnie. Będzie się działo !