niedziela, 17 kwietnia 2016

Samoloty.

Parę lat temu udałem się wraz z rodziną na wycieczkę do Barcelony. Tak się też złożyło , że miała to być nasza pierwsza podróż samolotem, na dodatek z Berlina. Stres wielki, bo po niemiecku no i pierwszy raz. Na kontroli z lekka mnie obmacali, czy nie mam pod koszulą jakiejś kontrabandy, taki gruby... To może coś ukrywa, ale poszło gładko. Wchodzimy do samolotu, zajmujemy miejsca.Tanie linie lotnicze Easy Death, nie oferują wiele miejsca dla pasażerów, wsiadam w fotel i dupsko się nie mieści, nogami podpieram fotel z przodu a półdupki wystają poza obręb mojego fotela.Co robić? Nie wytrzymam 3,5 godziny na tym miejscu, to nie koniec, trzeba podłokietnik podnieść,jeszcze jeden problem, bo wbija się w bok. Żeby mnie całkiem dobić, każą zapiąć pasy...I tu gwóźdź do trumny, pas jest duuużo za krótki! Pokazuję to stewardessie , na szczęście przyniosła przedłużkę używaną do fotelików dziecięcych,chyba... Dolecieliśmy, tam i z powrotem... :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz