piątek, 21 lutego 2020

Kolejny Tłusty Czwartek.

Zapytacie, ile pączków dzisiaj zjadłem? 
Otóż, ani jednego, jedyną słodyczą dzisiaj był słodzik i garść borówek amerykańskich. Nie pamiętam takiego tłustego czwartku... Żeby ani jednego pączka nie zjeść.

Zamiast pączka była gotowana golonka, zrobiona właściwie tradycyjnie, z kiszoną kapustą.
Spokojnie, golonka miała kość, ok 1/3 objętości i podzieliłem się nią z żoną (mięsem, nie kością)

Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem przejścia na dietę ketogeniczną. Na dietach niskotłuszczowych, gdzie głównym paliwem dla organizmu były węglowodany, mimo wszystko nie czułem się najlepiej. Na dietach tłuszczowych, trwających zazwyczaj tydzień, chudło się szybko, ale w powiązaniu z brakiem soli i bezsmakowymi posiłkami, ciężko mi było wytrzymać ten tydzień i już po trzech dniach, zawsze gdzieś w okolicach trzeciej w nocy, budziłem się z uczuciem głodu. Wówczas podżerałem, to pomidora, to odżywkę białkową na sucho, popijając wodą albo inne "zapychadło" Zdarzało się w ostatnim czasie chlapnąć jakieś alkohole, niekiedy nawet "światowe" Kupiłem parę książek i zasubskrybowałem kilka kanałów na Judupie o diecie ketogenicznej. Czas pokaże, czy mam jakieś zdanie o tych książkach, możliwe, że zrecenzuję je jakoś po amatorsku i dam znać, czy mi pomogły, czy nie. Mimo lektur, nadal jestem raczkującym w temacie. Niestety, fora internetowe dostarczają wielu fałszywych informacji i błędnych założeń, co do proporcji makroskładników.

Na diecie ketogenicznej jestem już trzeci tydzień i im dalej w las tym więcej widzę błędów jakie popełniam. Staram się je eliminować. Nie czuję głodu, czasami nawet odrzuca mnie od jedzenia, wtedy po prostu nie jem. Te wszystkie błędy opóźniają wejście w stan odżywiania ketonami.

Dzisiaj nadszedł dzień testu, poszedłem do apteki i zakupiłem paski do pomiaru stężenia jednego z ketonów, kwasu acetooctowego w moczu. Wiem, że nie jest to miarodajna metoda sprawdzenia, czy jestem w ketozie, ale mam wynik: ponad 1,5 mmol/L. Czyli udało się, jestem w ketozie.

Dzisiaj o 23.46



Niestety, nie wiem ile kg poszło w dół, bo baterie siadły w obydwu wagach i ciągle zapominam je wymienić, ale na pasku, w obwodzie pasa zniknęło 5 cm i na pasku od zegarka z 0,5 cm. Spodnie jakieś luźniejsze się zrobiły.

Zacząłem nową bitwę tej Wielkiej Wojny.


1 komentarz: