Minęło już trochę czasu od odkrycia w moim organizmie
koronawirusa. Było to 15 marca, od tego dnia wiele się wydarzyło w moim
zdrowiu. Izolację przedłużono mi do 27 marca, bo niby gorączka i że jak się ma
gorączkę, to rozpyla się wirusa. Na szczęście, od 25 marca nie miałem już tej
paskudy z którą widziałem się ostatnio 20 lat temu. Samopoczucie jednak, to
zupełnie inna sprawa, do dzisiaj nie czuję się dobrze. Przede wszystkim totalny
brak siły, kłopoty żołądkowe, co się poruszam po domu albo wyjdę z psem to
przychodzę zmachany jak po objechaniu 20 km rowerem w szybkim tempie. W jednym
dniu spada energia, drugiego jest niby lepiej, ale może to tylko siła woli, bo
już mam serdecznie dosyć tej choroby. Dobrze, że nie skończyło się szpitalem,
jak w przypadku kilku moich znajomych. Załóżmy, że przeszło najgorsze, nie
wyobrażam sobie dochodzenia do formy, raz, że kg przybyło, dwa, że wydolność do
kitu. Mam nadzieję, że przyjęcie pierwszej dawki szczepionki miało wpływ na
przebieg Covida i to, że nie wylądowałem w szpitalu. Dziękuję wszystkim za
wszelkie wsparcie i duchowe i fizyczne. Szczepcie się i nie słuchajcie
antyszczepionkowców i antycovidowców. Tak choroba istnieje, jej przebieg jest
różny, od objawów podobnych do przeziębienia do ciężkiego zapalenia płuc i
zgonu. Nie dajcie się, walczcie, bądźcie czujni, noście maski, choć tutaj w
kilku kwestiach zmieniłbym zarządzenia. A przede wszystkim unikajcie
komunikacji miejskiej, bo tam nikt nie zwraca uwagi na ludzi zapakowanych w
autobus, jak sardynki w puszkę.
Niech moc będzie z Wami.
Jutro zaszczyk w oko 😐
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz