sobota, 13 sierpnia 2016

Auto



„To moja kabina, to moja dziedzina, tu się wchodzi , naciska, ogląda się z bliska…” (Kaliber 44)

Każdy, kto się odchudzał i nie udało mu się , dochodzi w czasie procesu do wniosku ,że to nie ma sensu, bo kilogramy nie spadają już tak jak na początku. Niektórzy też od razu zakładają, że schudnę, ale za chwilę znowu przytyję i wrócę do poprzedniej wagi. Są też tacy, którzy myślą , że jak schudnę, to będę się zdrowo odżywiał i na pewno nie przytyję. Inni w ogóle nie podejmują walki , bo nie widzą w tym sensu. Wszystkie te podejścia do problemu są prawdą i jednocześnie bzdurą, to zależy od naszego organizmu i od tego, co znajduje się w naszej głowie. Żeby to trochę wyjaśnić, porównajmy nasze życie do kokpitu samochodu. Każdy, kto nim kieruje wie, że mamy w kokpicie licznik, który pokazuje prędkość, przyjmijmy, że ten „zegar” pokazuje prędkość życia, jest też obrotomierz, który jest naszym pulsometrem, jest licznik przejechanych kilometrów, na którym widzimy ile mamy lat. Wszystkie te wskaźniki są potrzebne i bardzo ważne. Jest jeszcze zestaw kontrolek : ładowanie akumulatora- pokazuje czy działa nam wątroba  , ciśnienie oleju-ciśnienie krwi , i wiele innych. Omówmy jeszcze dwie: kontrolka niskiego poziomu paliwa i komunikat od komputera , że „check engine” . W nowszych samochodach jest blokada uruchomienia silnika, gdy mamy za małą albo za dużą masę.

I co z tego?
Jak ktoś kupi sobie samochód, to najczęściej musi wydać sporo pieniędzy, więc dba o każdy szczegół w nim. Pilnuje obrotów silnika, nie jeździ „zbyt szybko”, sprawdza poziom oleju, pilnuje żeby nie jechać , gdy kontrolki się zapalą, sprawdza poziom paliwa, czy jest ładowanie akumulatora, czy ciśnienie oleju jest w normie itd. A jak to jest z naszym życiem?
Nijak, bo nie dbamy, gdy nam się kontrolki świecą, jedziemy dalej, dojedziemy do celu, przecież. Oj, nie byłbym taki pewien. Najpierw jest nadwaga, w sumie to jeszcze nic wielkiego, e tam parę kg więcej, można zgubić wsiadając na rower albo chodząc po górach. Problem w tym, że nam się nie chce. Niech sobie będzie nadwaga. Ale lata mijają i już po roku żarcia w makdolabie albo u Turka przechodzimy w otyłość pierwszego stopnia. Nie piszę ,że makdolab jest zły, ale co dzień? Co drugi dzień ? Raz na miesiąc to góra, a jak już jemy hamba w sobotę, to nie dowalajmy kebaba w niedzielę. Jeżeli nie będziemy tego pilnować to pojawi się otyłość pierwszego stopnia. No i w tym momencie zaczyna się bajka. Pojawia się nadciśnienie, jak lekarz zdiagnozuje to da nam piguły, jak nie, to bardzo źle. Konsekwencją wysokiego ciśnienia może być wylew krwi do mózgu, paraliż ,a potem nie każdy może z tego wyjść. Może pojawić się cukrzyca drugiego stopnia, też dostaniemy lekarstwa, może nawet trzeba będzie insulinę brać. 
Jeżeli w porę nie zadbamy o zrzucenie tych zbędnych kilogramów, a będziemy nadal jeść i pić polokokty i wódę to przejdziemy do otyłości drugiego stopnia, nazywanej kliniczną. Jedziemy cały czas przy włączonych kontrolkach. Praca, jedzenie , picie, jedzenie , praca , nie myślimy już o naszym „aucie” bo się stare zrobiło, zaczęło rdzewieć. A wtedy pojawia się otyłość trzeciego stopnia zwana olbrzymią. Można wtedy powiedzieć , że staliśmy się złomem, szrotem, takiego auta nikt nie potrzebuje. Nowa praca? Niemożliwe. Większe zarobki? Spoconego grubasa mam nagradzać?
Otyłość olbrzymia to jest coś , czego nikomu nie życzę. Oglądaliście pewnie programy w tv o ludziach przykutych do łóżek, widzieliście ich ciała, nogi, ręce i to, że jak ich złapie poważna choroba, to mogą z niej już nie wyjść. Będzie nawet problem, żeby ciało przetransportować na cmentarz.
Żeby nie zanudzać i zostawić trochę tych przemyśleń na następne wpisy, przejdźmy do odpowiedzi na zadane pytanie. Co zrobić, żeby schudnąć? 
1.Przy otyłości II, czy III stopnia zgłoś się do specjalistów, sam nie dasz rady, chyba, że zdobędziesz odpowiednią wiedzę, o którą nie jest łatwo. Strony internetowe przekazują tak dużo informacji, że nie wyłowisz najlepszych sposobów odchudzania. Wybierz program odchudzający konkretnego specjalisty i bądź konsekwentny do ostatniego dnia diety. 
2. Są „szamani” którzy pokazują swoje sposoby na schudnięcie. Ja im nie ufam. Wybierz sprawdzonego specjalistę. Szamani mogą Cię wykończyć.
3. Nie wierz w cudowne preparaty odchudzające, bo takich nie ma. Są suplementy diety, wspomagające odchudzanie.
Teraz już wiesz, że gdy zapala się kontrolka, to trzeba działać, bo inaczej doprowadzisz się do stanu w którym byłem ja. W czarnej dupie.

Kochani Bracia i Siostry, jak Wam się tekst podoba, to go udostępnijcie na swoich profilach. Każdy lajk i udostępnienie to zachęta do dalszego pisania o tych problemach. A ponieważ nadal się odchudzam, to mam pomysły na nowe opisy swoich doświadczeń. Problem jest tylko z chęcią do dalszego pisania. A tę chęć dacie mi Wy .Pozdrawiam.,





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz